czwartek, 10 września 2015

Marylin na Zbawixie

Spoglądam za okno i co widzę? Ludzi poubieranych cieplej niż jeszcze kilka dni temu, szare niebo bez cienia szansy na słońce i masę liści na trawnikach. Czyżby to już jesień raźnym krokiem zawitała w nasze progi?  Odnoszę wrażenie, że tak – tegoroczne lato to już raczej tylko wspomnienia i należy nastawiać się na jesienną aurę.
Skoro wspomnienia to dzisiaj mała relacja z ostatniego upalnego weekendu sierpnia. Nie, nigdzie nie wyjechałam chociaż… Zaraz zaraz tak! Będzie to relacja z małej wycieczki na plac Zbawiciela w Warszawie. 


Postanowiliśmy z mężem zrobić mały eksperyment i udaliśmy się do jednej z licznych knajpek na owym placu pooddychać hipsterskim klimatem J Czy to się udało? Jeszcze jak, ale nie będę tu pisać o moich wewnętrznych odczuciach bo wyjdę na stetryczałą homofobkę.

Wolny weekend i perspektywa spaceru z mężem w wolny i słoneczny dzień nastawiła mnie nader optymistycznie już od rana. Od rana utrzymywała się także wysoka temperatura co kazało zastanowić się nad bardzo ważnym pytaniem (coś jak „być albo nie być” u Hamleta z tą różnicą, że moje rozważania nie były aż tak dramatyczne). Stanąwszy przed szafą zadałam sobie bardzo ważne pytanie: w co do cholerki mam się ubrać w taki upalny dzień???
Dywagacje wiejskiego listonosza ucięło szybkie spojrzenie na sukienki. Po „odrzuceniu” ubrań zbyt eleganckich, zbyt ekstrawaganckich a także „problematycznych” => czytaj: jak połączyć jedno z drugim by wyglądać na ubraną a nie przebraną mój wzrok spoczął na sukience do której pasuje tylko jedno słowo: IDEAŁ
Skoro upał to materiał przewiewny, skoro wyjście z mężem to sukienka, skoro sukienka to tylko coś kobiecego a skoro kobiece to vintage. Ta którą wybrałam jest uszyta z lnu drukowanego w niebiesko- zielone kwiaty i ma fason sukienek z lat 50. Sama sukienka jest z lat późniejszych, ale na tle dzisiejszej mody wygląda na rzecz bardzo vintage i o to mi właśnie chodzi. Poza tym ma ciekawy krój – z przodu tak naprawdę nie ma dekoltu za to z tyłu jest ciekawe wycięcie w kształcie litery V. Gdybym upięła włosy byłoby lepiej widoczne, ale przypuszczam, że jeszcze te sukienkę zobaczycie na blogu J
Słabo widoczne ciekawe wycięcie na plecach - uwierzcie na słowo JEST i prezentuje się naprawdę ciekawie

To sukienka marki Marks & Spencer z linii Per Una zakupiona w butiku Retro Club. Ponieważ jedyne kolory jakie na niej są to zielony i niebieski uznałam, że będą do niej pasować szpilki zapinane na kostce w neutralnym brązowym kolorze. Akcentem pasującym kolorystycznie do sukienki jest metalowa bransoleta także pochodząca z Retro Clubu oraz niebieski pasek marki Vogue pochodzący z Vintage Sklepu
Niby nie vintage, ale i tak czułam się wyraźnie "inna" :-)

Brak wrodzonego talentu do układania ciekawych fryzur sprawił, ze wyszłam z prostymi jak drut włosami. Już na mieście okazało się to BARDZO złym wyborem bo na upał najlepiej włosy upiąć (z perspektywy czasu napiszę JAKKOLWIEK UPIĄĆ) by skóra na szyi miała czym oddychać. Ot taka nauczka  na przyszłość.
Jako ciekawostkę podam iż miałam okazję spróbować słynnego drinka Marylin Monroe. Otóż moja ulubiona gwiazda ery Złotego Hollywood lubiła podobno pić Prosecco z sokiem pomarańczowym.  

Zmieniło to moje spojrzenie na samo Prosecco jako iż bąbelki to nie jest mój ulubiony trunek. No dobrze nie będę ukrywać iż chętnie spróbowałabym szampana Dom Perignon koniecznie z rocznika 1953 (podobno to był ulubiony rocznik MM)
Jedyne spostrzeżenie jakie mam to uczucie, że chyba jednak jestem z innej planety. Nie wiem czy jestem w tym osamotniona czy inne wielbicielki stylu vintage także tak mają? Idąc w tej sukience i szpilkach czułam na sobie wzrok każdej mijanej osoby – to może nie powinno dziwić bo kobiety w podobnych sukienkach to już rzadkość. Królują obecnie ubrania w bliżej nieokreślonej formie ni to worek na ziemniaki ni kołdra.. Jeden facet idąc z wózkiem aż zszedł z chodnika i nie wiem czy powinnam się cieszyć z tego czy zastanowić co zrobiłam nie tak, że aż się usunął? J
Będę wdzięczna za komentarze czy i Wy drogie vintage maniaczki zakładając ubrania vintage też czujecie się jak przybysze z innej planety?
Pozdrawiam wszystkich gorąco (na przekór pogodzie) z planety VINTAGE na której każdy miłośnik tego stylu witany jest z otwartymi ramionami

Au revoir Moi Drodzy :-)