Podsumowując mijający weekend, który był całkowicie wolny i
do tego z piękną, iście letnią pogodą tylko jedno
ciśnie mi się na usta: luz- blues jak śpiewała Urszula J
Zarówno wczoraj jak i dziś pogoda zachęca do spacerów i
korzystania z uroków ciepłego, słonecznego dnia. Mnie namawiać długo nie
musiała – pół soboty spędziłam odkrywając uroki Saskiej Kępy. Dziś odkrywałam
kolejne, nieznane mi jeszcze zaułki i uliczki tej pięknej starej dzielnicy
Warszawy.
Skoro weekend i spacer to doszłam do wniosku, że najlepiej
sprawdzą się spódnice. Upał sprawił, że najlepszym wyborem okazały się te
przewiewne i lekkie o dość egzotycznym wyglądzie. Dziś chcę pokazać jak fajnym są ubraniem – mini mówię
nie :D
Sobota, gdzieś na Saskiej Kępie
Trochę orientu, trochę muszli paua i kropla soczystego agatu - jak mieszać to na całego :-)
Sklep ze starociami - nie było zakupów (sklep zamknięty), ale po obejrzeniu strony internetowej wiem, że tam wrócę :)
To nie Saska tylko mój balkon i sobotnia kolacja - tu widać niewielką jej część za to bardzo pyszną :-) Jak to cudownie mieć faceta, który kocha gotować :D
"Odkrycie" dzisiejszego dnia: dom w którym mieszkała i tworzyła Agnieszka Osiecka :)
Biżuetria lucite, torebka oaz spódnica w batikowy wzór - Retro Club
Kocham mój zmienny
charakter i moment, kiedy nie minie choćby sekunda a cały misternie ułożony
plan zmienia się nagle o 180 stopni… Aż chce się zakrzyknąć „bo kobieta zmienną
jest” ! Faktycznie jest, tylko jak to strasznie życie utrudnia :D
Dawno już nie wstawiałam postu z ubraniami vintage i
wymyśliłam stylizację inspirowaną pewnym znanym filmem równie znanego reżysera
z lat 50. Przygotowałam wszystko bardzo skrupulatnie: sukienkę, biżuterię i
dodatki. Wymyśliłam scenerię i poczyniłam przygotowania, aby ów pomysł
urealnić. I kiedy nastał wolny weekend idealnie nadający się do zdjęć to pogoda
była tak piękna i prawdziwie letnia, że pierwotna stylizacja mimo swej urody
wydała mi się zwyczajnie za ciężka. Znów szafa otworzyła swe podwoje a ubrania
śmigały w powietrzu zupełnie jak w kreskówkach J
W mej głowie nastąpiła istna burza myśli i po kilku minutach na światło dzienne
wypłynęła sukienka i dodatki jakie widać na poniższych zdjęciach.
Sukienka to autentyk z lat 50 – krój z koła, typowy dla tych
lat dekolt. Kiedy tylko ją zobaczyłam to przed oczami pojawił mi się obraz
idealnej stylizacji i pomysł na zabawę kolorami. To zresztą nie pierwszy raz,
kiedy dobieram na tej zasadzie pozostałe dodatki trzymając się pewnej tonacji
kolorystycznej J
Sukienka pochodzi ze sklepu Retro Club
Krój
sukienki sprawia, że najlepiej
prezentuje się z pettitcoat – ta, którą mam pod spodem jest 10cm krótsza niż
sukienka. Wydaje mi się, że dłuższa byłaby lepsza, ale nie mam tu tak wielkiej
wprawy by się o tym wypowiadać J
I tak właśnie mając bazę w postaci sukienki to po jakimś
czasie kupiłam za śmieszne pieniądze prawie nowe pantofle marki Ravel na jednej
z grup sprzedażowych na FB. Jeden rzut oka i wiedziałam, ze już po mnie :D
Uratować mógł mnie ktoś szybszy ode mnie i komu także te buty wpadły w oko.
jedna z kilku ulubionych par szpilek :)
No,
ale jak widać na załączonym obrazku najszybsza okazałam się ja (albo nikomu nie
spodobały się równie mocno).
Korale - prezent od Mamy
Bransolety, spinki lucite oraz pettitcoat- Retro Club
Bransolety to moja kolejna słabość: biżuteria z
tworzyw typu lucite, bakelit czy celuloid to coś czemu nie umiem się oprzeć.
Uwielbiam je za nieograniczoną paletę kolorów i wzorów, dzięki czemu można je
dopasować do niemal każdego ubrania. Tu udało mi się zgrać kolory z tymi jakie
są na wzorze sukienki. Naszyjnik z korali to prezent od mojej Mamy, która
bardzo lubiła go nosić przez wiele lat. Jak widać do czasu, kiedy dużo dłużej
leżał w jej szkatułce z biżuterią niż wyglądał na światło dzienne :). Lubię go, bo bardzo pasuje do takich
stylizacji – sprawia, że jeszcze bardziej czuję w powietrzu lato.
To byłaby jedna z moich najlepszych stylizacji, gdyby nie
małe mankamenty… Po pierwsze brak mani i pedicuru, zwłaszcza tego ostatniego.
Tak już mam, że do butów typu peep toe ładnie pomalowane paznokcie tworzą
idealnie zgrany duet. Moje nabiorą kolorów na zbliżający się długi weekend i
związane z nim mini-wakacje J.
Drugi zgrzyt to fryzura: wydawało mi się, że włosy do ramion (a może i
krótsze?) nie sprawią mi zbyt wiele problemów z ich układaniem. I, że wreszcie
opanuję sztukę układania fryzur bardzo retro… Nic z tych rzeczy! Nie byłabym sobą, gdyby moje
włosy wyglądały podobnie do tych jakie widuję na starych zdjęciach i reklamach J
Moja ulubiona gwiazda złotego Hollywood - wreszcie doczekala się tła godnego diamentów :-)
Mam nadzieję, że mimo wszystko widocznej za moimi plecami
Marilyn Monroe, która jest moją idolką owa stylizacja się spodobała J
Próba z chustką - średnio udana, próbuję dalej :-) Rollsy to moje marzenie...
Na sam koniec muzyczna pocztówka czyli orkiestra Raya
Anthonyego i piosenka dedykowana słynnej gwieździe pt „Marilyn” – ponieważ MM
niedawno świętowała by swe urodziny niech to będzie prezent dla niej J