Jaki wieczór jest najprzyjemniejszy zwłaszcza po ciężkim
dniu w pracy? Dla mnie to ten, który spędzam w towarzystwie mego kochanego męża
szykującego wtedy coś ciekawego do
jedzenia a na ekranie telewizora przewijają się sceny jakiegoś klasyka z
wielkimi aktorami i świetną muzyką w tle. Wieczór bez filmu to wieczór stracony
bo o ile dobrych filmów wiele to gorzej bywa
jedynie z wolnymi wieczorami.
Wczorajszy wieczór był fantastyczny z dwóch powodów a jednym
z nich było niewątpliwie jedzenie. Nie ma ono z tematem vintage nic wspólnego,
ale blog z założenia ma być o różnych rzeczach i małych przyjemnościach także a
do takich właśnie zaliczam dobrą kuchnię.
Rozpoczął go oryginalny włoski makaron barwiony atramentem z
kałamarnicy polany sosem z oliwy, z ostrą papryczką, czosnkiem i cebulą
szalotką. Szalotka duszona na maśle i tu zgadzam się w 100% z Julią Child – im
więcej masła tym lepsze staje się KAŻDE danie choćby tak niepozorne jak
szalotki.
Makaron dosłownie rozpływa się w ustach i jest to jeden z
moich ulubionych, którym lubię celebrować wolne od pracy dni.
![]() |
Makaron, atrament z kałamarnicy, oliwa, czosnek i szalotki - prawdziwa uczta dla podniebienia |
Nieco później na stół wjechała surowa wołowina krojona w
cieniusieńkie plastry po włosku znacznie
lepiej brzmiąca czyli carpaccio. Chyba podpadnę wegetarianom i weganom, ale cóż
poradzę na to, że uwielbiam mięso i to w każdej jego postaci? Carpaccio jest
fantastyczne bo tu czuć prawdziwy smak mięsa nieco tylko „podkręcony” oliwą i
pieprzem.
![]() |
Carpaccio - nic dodać i ABSOLUTNIE nic ująć |
Mąż doskonale wie, ze jest to coś za co dam się pokroić a wraz ze mną
nasz kot, który na ogół śpi gdzieś w kącie a kiedy krojone jest mięso
natychmiast materializuje się w kuchni. Głośne miauknięcia dochodzące już z
przedpokoju świadczą o tym, ze do kuchni nadciąga ktoś kto z niej nie odejdzie
dopóki nie dostanie swojej porcji surowego mięsa. Jako wielbicielka carpaccio
powiem krótko: nie sądziłam, ze mój kot to taki koneser!
Jednak aby wieczór miał klimat potrzebna jest albo dobra
muzyka, albo film. Wczoraj wybór był jednogłośny bo obydwoje lubimy Roberta de
Niro. „Prawo Bronxu” - kto zna ręka w
górę? Mnie de Niro bardziej podoba się w roli twardego gościa czyli gangstera. Do takiej postaci
przyzwyczaił mnie w filmach „Chłopcy z ferajny” – KOCHAM KOCHAM KOCHAM czy tez
w filmie „Kasyno” z niezapomnianą Sharon Stone .
Film „Prawo Bronxu” polecam każdemu kto lubi Nowy Jork z lat
60 , krążowniki szos i klimatyczną muzykę. W tym filmie zwraca uwagę wątek
miłosny (cóż w końcu jestem kobietą) między głównym bohaterem –a jest nim młody
chłopak wychowujący się na Bronxie pod
skrzydłami mafijnego bossa a piękną czarnoskórą młodą kobietą graną przez Taral
Hicks. Wygląda tu jak modelka i jest
absolutnie piękna. Zresztą zobaczcie sami:
![]() |
Kadr z filmu "Prawo Bronxu" i piękna Taral Hicks jako Jane Williams |
Na koniec dodałam zdjęcie salonu ponieważ chcę pochwalić się
moją zdobyczą z Węgier, która czekała na mnie jakieś 3 lata nim w końcu dotarło
do mnie, że jesteśmy sobie pisane. Tą zdobyczą jest fantastyczna lampa
wyszperana w jednym z egerskich antykwariatów. Szkoda mi, ze klosze są z
karbowanej ceraty bo lampa nie może się zbyt długo świecić. Uwielbiam kiedy
jest zapalona bo nadaje wnętrzu ciepłego klimatu, który jest dla mnie bardzo
istotny jako, że jest to miejsce relaksu.
![]() |
Oto i ona: lampa trójramienna niekwestionowana "królowa" salonu |
Nad stołem wisi portret niejakiego Wilhelma – tak nam się
przedstawił, kiedy znaleźliśmy go gdzieś wśród lasów i jezior w suwalskiem i w końcu
zabraliśmy do domu.
Wilhelm "Rozświetlony" I |
Przyjemnej lektury i błogiego relaksu kiedy tylko o nim
zamarzycie życzy My Vintage Fascination
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz