O tym jak trudne bywają początki wie niemal każdy z nas.
Każdy na jakimś etapie swojego życia postanawia rozpocząć coś nowego, wcielić w
życie zupełnie nowy plan, który nawet jeśli nie zmieni go całkowicie to wniesie
nowy powiew. Ów blog jest owocem takich właśnie przemyśleń. O tym, że
chciałabym wreszcie podzielić się moimi spostrzeżeniami i osobistym spojrzeniem
na vintage wiedziałam już jakiś czas temu a każdy nowy miesiąc nie dość, że
utwierdzał mnie w tym przekonaniu to na dodatek podsuwał nowe pomysły. Jednak
od pomysłu do wcielenia go w życie czasem droga długa i kręta dlatego blog startuje dopiero na koniec roku 2014 co
mam nadzieję będzie jednocześnie początkiem nowego rozdziału w moim życiu.
Życiu, które wymagało jakiegoś bodźca, który by je nakręcił do działania.
Vintage poznałam ok. 8 lat temu i zrobiłam to bardziej z
ciekawości niż chęci noszenia takich rzeczy. Sklepy z rzeczami vintage dopiero się rozkręcały i mało było w nich
prawdziwych unikatów z lat 50 czy 40.
Trafiały się za to ubrania markowe z lat 80 czy wczesnych 90 w bardzo dobrym
stanie z metkami pochodzenia nie made in China tylko France czy Italy. Z
tego okresu mam piękną koszulę – kupioną dla męża, choć gdyby była mniejsza
nosiłabym ją sama :-) Metka Gianni Versace, materiał w kolorze kości słoniowej w czarne kwiaty
przeplatane sznurkiem zakończonym chwostami. Nie piszę, że to jedwab bo nie
jestem tego pewna w 100%. Opis może dziwny, ale zdjęcie lepiej pokaże co Gianni
Versace tworzył w tych latach. Teraz mimo iż ubrania Versace pojawią się w sh
to są to nowsze rzeczy bardzo często z firmowym hologramem czego ww. koszula
nie posiada. Absolutny klasyk i piękna rzecz, która przyciąga wzrok
nieodmiennie kiedy mąż ją założy :-)
Owe 8 lat to czas kiedy vintage wciąż poznawałam – i nadal
poznaję- metodą prób i błędów jakich nie da się uniknąć robiąc zakupy przez
Internet. Poznałam różne miejsca (mówię
tylko o sieci bo w rzeczywistości trudno
mi spotkać ciekawy sklep sh gdzie można coś przymierzyć i dokładnie obejrzeć
nim się dokona zakupu) gdzie można kupić prawdziwe vintage-cuda a nie ubrania
współczesnych marek typu Orsay, Zara czy Mango. Nie mam do tych firm nic bo one
inspirując się przeszłością wypuszczają na rynek ciekawe kolekcje nawiązujące
do lat 60 czy 50. Niemniej jednak nie jest to vintage żadną miarą i jakość też
odbiega od materiałów z dawnych lat.
Na początku tej zabawy robiłam zakupy impulsywnie i
chaotycznie, czego efektem była szafa pełna dziwnych wynalazków .
Robiąc w niej porządki do dzisiaj odnajduję coś z tych czasów i nieodmiennie
dziwię się skąd pomysł na zakup danej rzeczy?? Nie wszystko było nieudane nie
zrozumcie mnie źle. Jednak to co się obecnie w niej skrywa to efekt wielu
przemyśleń, czytania masy stron poświęconych różnym dekadom czy wreszcie ery
Facebooka, który jest dla mnie doskonałym narzędziem do zagłębiania się w
nowy/stary nieodkryty przeze mnie vintage.
To zasługa innych blogerek, które ten temat traktują z przymrużeniem
oka, a jednocześnie poważnie szukając jeśli nie oryginalnych rzeczy z dawnych
lat to dzisiejszych współczesnych wersji jakie im wiernie odpowiadają.
Z biegiem czasu poznałam także właścicielki kilku takich
internetowych sklepów i to także miało wpływ na rozwój tej pasji. W ich
sklepach odnalazłam piękne rzeczy, czasem marek zza oceanu jakie u nas trafiają
się niezwykle rzadko. Takie zakupy pozwoliły także określić co szczególnie
lubię i stworzyć z tego kolejne mini – kolekcje rozszerzające się na kolejne
działy i elementy damskiej szafy i toaletki.
Podam teraz jeden z kilku przykładów takiej kolekcji, która
zaczęła się bardzo niewinnie tzn. od zakupu małego lusterka w kształcie
wachlarza z namalowaną damą z lat 20. Lusterko posiada ozdobny element w postaci
małego chwosta.
Potem lawinowo zaczęły do niego dołączać inne m,in. japońskiej laki w
oryginalnym pudełeczku oraz stare puderniczki z lat 50-60 angielskich marek
Kigu i Stratton. Obecnie takich
ciekawych lusterek i puderniczek mam ponad 10 a i tak nie powiedziałam tu
ostatniego słowa. Jestem pewna w 100%, ze jeśli w zasięgu mojego wzroku pojawi
się następny ciekawy unikat to tym samym dołączy do tego zacnego grona :-)
Planuję zrobić z tego osobny post bo niemal każda z tych puderniczek i każde
lusterko warte jest opisu i zdjęcia.
Kocham stare puderniczki i lusterka mimo, iż wystarczyłoby
mi do szczęścia jedno lub dwa. Jednak jak się tu oprzeć kiedy z ekranu
komputera zerka na mnie piękna puderniczka angielskiej marki Stratton lub Kigu
i na dodatek niemal słyszę jak szepce KUP MNIE, KUP MNIE…. Też tak macie robiąc
zakupy w sieci i oglądając strony sklepów z takimi rzeczami? Tutaj działa na mnie impuls i świadomość, ze
to tylko jedna jedyna sztuka, której już za moment może nie być. Tak samo mam ze starą biżuterią szczgólnie z
tworzywa lucite lub celuloidu, apaszkami i standardowo jak każda kobieta torebkami i butami - tyle, że takimi z lat 60 i wcześniej.
Chciałabym pokazać co tak naprawdę skrywa moja szafa, jakie
vintage marki sprzed lat można znaleźć w polskich sklepach i jak takie rzeczy
nosić.
Na zachętę dla odwiedzających zapowiedzi:
- sprawozdanie z
wyprawy do Salzburga , gdzie sklepów wielkich marek jest więcej niż stoisk z
oscypkami w Zakopanym, a także coś o
stroju na wieczór w filharmonii czy tez teatrze
- eksperyment na żywym czyli własnym przykładzie.
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz