Dzisiejszy post otwiera cykl jaki zrodził się w mojej głowie
niedawno pt. „Podróże z retro klimatem”. Nie miałam jeszcze okazji, aby tak
wszem i wobec powiedzieć jak bardzo kocham podróże – i te małe i te duże. Nie jest istotne jak
daleka będzie wycieczka bo mnie cieszy już sam fakt, że będzie.
Wycieczkę do Salzburga zawdzięczam mojemu drogiemu mężowi,
którego zmysł literacki oczarował biuro Promocji Austrii w Polsce. Pierwsze
miejsce wg mnie w pełni zasłużone bo kto dzisiaj chciałby opisać uroki
Salzburga trzynastozgłoskowcem? W
rezultacie pierwsza nagroda i 4 dni w luksusowym hotelu na Starówce.
Salzburg kojarzy mi się przede wszystkim z Mozartem i jego
duch dosłownie unosi się nad tym magicznym miastem. Gdzie się nie obejrzeć to z
witryn sklepowych spogląda wielki Geniusz jeśli nie z pocztówek i kiczowatych
koszulek to z dużą dawką słodyczy tzn. z czekoladek Krótki i typowo „miejski” wyjazd a także refleksja nad upływającym czasem a
więc i wiekiem spowodowały decyzję o
odesłaniu dżinsów, adidasów i plecaka do lamusa. Miasto Mozarta nie godne jest
tych sportowych akcentów i do starych murów miasta pasuje klasyczny płaszcz i
mokasyny.
Jak się okazało wybór znakomity – klasyka połączyła się
harmonijnie z wygodą co pozwoliło kontemplować nie tylko Salzburg, ale i jego
okolice.
Powinnam napisać o vintage bo blog właśnie o tym powinien
być z założenia. Jednak opiszę tu także
dwa miejsca gdzie nabieraliśmy sił na dalsze zwiedzanie. Pierwsze to
restauracja Yuen - nie do końca
przekonana byłam do restauracji chińskiej na deptaku austriackiego miasta.
Niepewność „przeminęła z wiatrem”, gdy
rozpoczęliśmy kulinarny rajd po długim bufecie :-)
Zapomnijcie o „zapachu” długo smażonego
tłuszczu bo tutaj już od wejścia uderzała finezja wielu aromatów rodem z tego
dalekiego egzotycznego kraju. Smaku krewetek tygrysich nie zapomnę długo tak
samo jak sajgonekJ
Sam lokal mimo iż urządzony w starej kamienicy przenosi nas w inne klimaty. Na
ścianach wielkie tafle luster z malowidłami i dyskretne nienachalne światło.
Nigdy w życiu nie zjadłam tak dużo krewetek ani tak dużej ilości ryżu :D Pewnie nigdy byśmy stamtąd nie wyszli, gdyby
nie kusząca wizja małej winiarni „Zum Bacchus”
wciśniętej między sklepy po drugiej stronie handlowej ulicy.
Miejsce w którym turyści to coś na kształt egzotyki bo
przeważają lokalni fani wina i piwa. Spędziliśmy
tam ostatni wieczór niejako wieńcząc w ten sposób te niezapomnianą podróż.
A teraz wrócę do głównego przedmiotu tego wpisu. Salzburg to miejsce, gdzie można dosłownie
potykać się o wielkie domy mody. Z jednej strony Louis Vuitton a kilka kamienic
dalej z okna wystawowego wzbudza zachwyt wieczorowa suknia w kolorze morskiej
otchłani od Oscara de la Renty.
Aby nie zapominać gdzie jesteśmy tyrolskie
butiki kuszą tradycyjnymi sukienkami z sielskim motywem. Takie
rzeczy tylko w Austrii - aż chce się powiedzieć :-)
To co mi się ogromnie spodobało to możliwość obejrzenia
nowej kolekcii Etienne Aigner. Butik projektantki to duży sklep, gdzie można
bez natrętnych spojrzeń obejrzeć wszystko co nas zainteresuje. Cieszę się tym bardziej, że w Warszawie nie
ma ona sklepu i wydaje mi się, ze mało kto zna tę markę. Oferuje ona rzeczy
klasyczne, choć nie pozbawione koloru
czy ciekawych detali i jedyne co jest przeszkodą w nabyciu choćby portfela to
jego cena.
Poza knajpkami i wielkimi domami mody warto zajrzeć do
akwarium w Muzeum Historii Naturalnej, by przyjrzeć się pląsom koników morskich czy
wielkiej ośmiornicy. Kiedy się jej z zaciekawieniem przyglądałam w pewnym
momencie doszłam do wniosku, ze to ja jestem przedmiotem wnikliwej obserwacji. To ciekawe stworzenie przysunęło się do szyby
tuż obok i odniosłam wrażenie, że ośmiornica sama sprawdzała któż ją odwiedził
i co gorsze dlaczego nie chce szybko odejść.. Inne ciekawe akwarium to wielki
oszklony blok, gdzie wśród koralowców
śmigają wielkie oceaniczne ryby a po dnie krążą „aksamitne płaszczki”. Pozostając
w tym temacie polecam także wyprawę do zoo znajdującego się na obrzeżach miasta. To świetne miejsce
nie tylko dla dzieci – gwarantuję, iż dobrą zabawę będą mieli także dorośli.
Dla mnie osobiście niekwestionowaną „gwiazdą” była para lwów. Duże koty bardzo się nudziły więc król zwierząt zrobił małe show ku
uciesze zgromadzonej na tarasie gawiedzi.
Salzburg to piękne miasto, gdzie nie można się nudzić i
każdy znajdzie coś dla siebie. Oryginalne butiki dla spragnionych shoppingu,
wiele ciekawych knajpek i restauracji dbających o podniebienia i ceniących
sobie oryginalne kuchenne doznania a także wiele ciekawych muzeów. Oceanarium i
zoo to tylko przykłady rozrywki dla osób lubiących przyrodę, ale Salzburg
skrywa wiele miejsc, które powinien odwiedzić każdy miłośnik sztuki. Tutaj na
pierwszym miejscu jest dom narodzin Mozarta. W zabytkowej kamienicy na kilku
piętrach można obejrzeć dom kompozytora jak i wiele pamiątek po nim,
specjalistów skusi komputerowe archiwum jego dzieł.
Reasumując polecam każdemu
kto się zastanawia a zdecydowanym życzę tak samo miłych i niezapomnianych
wrażeń jak moje :-)
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz