Rozmyślając nad treścią tego wpisu zaczęłam gdybać czy tylko
dzieci są ciekawskie i lubią poznawać wszystko co nowe i im nie znane? Być
może, ale w tej teorii trafił się właśnie wyjątek – chlubny oczywiście i
absolutnie nietuzinkowy – inny być nie może skoro mowa o mnie. Tak skromność to
moje drugie imię a ciekawość trzecie.
Czego dotyczyła ta ciekawość? Odpowiedź krótka niczym
osławiony już życiorys Zenka – kuchni. O
tym, że nie gotuję już pisałam. Nie jest to jednak przeszkodą w próbowaniu
nowych dań i poznawaniu nowych smaków zwłaszcza jeśli za męża ma się faceta
kochającego gotować. Jest jeszcze dużo potraw jakich nie znam a chciałabym
poznać, jednak jedna konkretna nie dawała mi spokoju już od dłuższego czasu.
Musiałam wreszcie zmienić ten stan rzeczy a idealną okazją ku temu okazały się
urodziny. Nie, nie moje a mego męża, które choć spędzone w zaciszu domowym to
takie znów skromne nie były.
Czy już wystarczająco wzbudziłam Waszą ciekawość o jakim
daniu chce napisać? Jeśli tak to mogę zdradzić, że chodzi o ostrygi.
![]() |
Ostrygi, które nie mają przede mną żadnych tajemnic |
Być może
ktoś teraz wzdrygnie się z obrzydzenia a ktoś inny zastanowi tak jak ja jak to cholerstwo smakuje? Powiem
Wam krótko: to był hardcore level 3 5 a nawet 10, ale mimo wszystko jestem z
siebie dumna. Dumna bo spróbowałam i już nikt nie zaskoczy mnie rozmową na ich temat.
Dumna bo wyglądają obrzydliwie a jeszcze gorzej pachną (nie jestem jakoś mocno
czuła na zapachy, ale zapach świeżych ostryg dosłownie mnie powalił) a mimo to
zjadłam 2 z 3 jakie przypadały na głowę. Za trzecią dostałam dużą ilość
krewetek, które naprawdę uwielbiam.
Teraz chciałabym doprecyzować: otóż urodziny męża to nie
były same ostrygi i na tym koniec imprezy. Zastanawiając się nad tym co byśmy
zjedli w ten szczególny dzień doszliśmy do wniosku, że egzotyka to jest to i
taki kierunek obraliśmy. Na początek
były ostrygi z białym winem (Chardonnay z Egeru) i sosem mignonette (cebula szalotka i ocet
balsamiczny, pieprz), potem krewetki w sosie chili słodko-pikantnym a na koniec
ryba zapiekana po prowansalski z bakłażanem pomidorami cebulą i czarnymi
oliwkami. Niebo w gębie mówię Wam – zdjęcia niech podziałają na apetyt.
![]() |
Jedzenie, które patrzy choć nie ucieka z talerza czyli krewetka we własnej osobie |
![]() |
Danie główne urodzinowego dnia |
Przy okazji przygotowań do urodzin zaczęłam się zastanawiać
które z nas tj. ja czy mąż ma już większego hopla na punkcie vintage.. Urodziny
spędzone we dwoje w domu, ale nie znaczy to, że wyciągnięta bluza od dresu i
takież spodnie to idealne ubranie na taką okazję. Zwłaszcza w obliczu tak
niecodziennych „gości” na stole jak ostrygi! Mąż zapowiedział, że skoro to jego
urodziny a vintage zaczął odgrywać w naszym życiu dość znaczącą rolę to on
chciałby abym podkreśliła ów dzień strojem vintage. Tym bardziej, że ów vintage
wylewa się z szafy, ale nie myślcie, że to sprawę ułatwia. Co to to nie! Pół
dnia debatowałam co będzie się dobrze prezentować a jednocześnie za bardzo nie
wygniecie czy pobrudzi. Wybór padł na piękną sukienkę z butiku Retro Club
przywodzącą na myśl lata 20/30. Kiedy założyłam na szyję perełki znane z postu
o Julii Child i czarne szpilki (przecież kapcie nie pasują ni w ząb ani do
kolacji ani do sukienki a tak w ogóle to tylko siedziałam w nich przy stole) wyszedł
mi całkiem zgrabny strój nieprawdaż?
![]() | ||||
Sukienka o kroju z lat 20/30 - butik Retro Club, naszyjnik- butik Retro Club, szpilki marki Servas - butik Vintageladies.pl |
Jedyne zastrzeżenia mam do własnej fryzury, która niebawem
trafi „pod topór” fryzjerki i niczym przyroda będzie mieć szanse na nowe
odrodzenie. Chyba ręce mam za krótkie bo upiąć je w coś sensownego to nadludzki
już wysiłek!
Tak więc moi drodzy nie bójcie odkrywać się nieznanych Wam
lądów – czy tak jak w moim przypadku- nieznanych Wam smaków. Nie wiem czy mi
się to uda, ale teraz chodzi za mną coś na kształt homara, langusty lub kraba. A mężowi, który jest pierwszym czytelnikiem i
recenzentem życzę oprócz nieustającego uczucia miłości do autorki aby podobne
uczucie zamiłowania do gotowania zwłaszcza nowych dań nigdy mu nie minęło
No, no, bomba! Zarówno treść jak i forma.
OdpowiedzUsuń