sobota, 4 lipca 2015

Działkowy relaks


Dzisiaj mały przerywnik – zdjęcia z działki moich rodziców. Najlepsze miejsce na relaks i nicnierobienie przy dźwiękach kumkających żab oraz świergoczących i pogwizdujących ptaków.
Froguś

Froguś w fazie podrywu :-)

Dzieło mego Taty czyli staw - nenufary, ryby i świeżo zalęgnięte żaby przyciągają wielu gapiów
Zgadza się - ciepłolubny ze mnie człowiek :-)
Nie znam jegomościa, ale czubki drzew za działkowym domkiem to niewątpliwie doskonały punkt obserwacyjny
Na działce ruch niczym na Marszałkowskiej - tu dorodny okaz ważki. Kiedy już się "opaliła" odfrunęła w nieznanym kierunku 

czwartek, 2 lipca 2015

Spacerem po Egerze

Jakie to uczucie, kiedy oddaje się do recenzji dzieło własnych rąk szanownemu małżonkowi a ten brutalnie i bez cienia litości je pacyfikuje? Tak potworne, że brak mi słów by je dobrze opisać. W ramach wielkiego wzburzenia postanowiłam „zniknąć” na pewien czas z tego świata i przenieść się do krainy, którą odkrywała Alicja. Jaka Alicja? No wiecie – ta z krainy czarów J
Kiedyś napiszę o tym filmie post bo dla mnie to nie tylko bajka. Nie widziałam innego tak fajnie zrobionego filmu, który wciągnąłby dorosłych kochających na co dzień sensacje i filmy ery złotego kina Hollywood. Postać Absolema z sishą jest według mnie wprost genialna i jedną z najbardziej ulubionych ( to on podziałał na mnie relaksująco i odprężająco)
Kiedy oglądam film Tima Burtona - a konkretnie tę postać- mimowolnie mam chęć zapalić fajkę wodną :-)
No, ale do rzeczy: oglądając ów film doszłam do wniosku jak wiele łączy mnie z tytułową Alicją. Ona dręczona przez dziwny sen postanawia w końcu sprawdzić o co w nim chodzi. To jest ten moment w którym znika w czarnej dziurze i ląduje w pomieszczeniu z malutkimi drzwiami i stolikiem – od tego momentu nic już nie będzie takie samo.  Jej ojciec powtarzał niczym mantrę, ze tylko wariaci są coś warci na tym świecie. Powiem Wam jedno: ja jestem taką wariatką J Mam wielkiego hopla na punkcie Węgier szczególnie zaś na punkcie miasta Eger. Być na Węgrzech i choćby na jeden dzień nie zatrzymać się tutaj to dla mnie tak samo jakby w ogóle nie być w tym kraju.
Dlatego teraz chcę poprzez mój wpis zachęcić Was do podróży do tego fantastycznego miasta i do Węgier jako kraju. Nie wyjedziecie zawiedzeni bo tu dla każdego znajdzie się coś miłego.

Zacznę od małej reklamy pewnego miejsca w którym postanowiliśmy coś zjeść w drodze z Tokaju do Egeru. Nie lubię kiedy głód ma nade mną przewagę a brak kawy powoduje uczucie znużenia i senności. Zachęcona przez męża, który znał to miejsce postanowiłam zjeść w małym barze tuż przy stacji paliw w miejscowości Bukkabrany. Nie jest to wysokiej klasy restauracja – to przyczepa kempingowa zamieniona na bar obudowana z zewnątrz płytami, które nie dość, ze chronią jedzących przed wszechobecnym kurzem (blisko od niej znajduje się droga szybkiego ruchu) to jednocześnie wydzielają strefę niejakiego relaksu. Na zdjęciu widać menu – bardzo rozbudowane jak na lokal klasy IV – oraz moje danie którym była wielka kanapka na ciepło z serem i dużą ilością salami.

Mówię Wam: niebo w gębie, choć to przecież nic skomplikowanego. To co uderza w tym lokalu to wielka czystość i dbałość o otoczenie. Zanim podeszliśmy bliżej Pani, która sprzedawała posiłki najpierw zamiatała dokładnie przed samym lokalem kurz. Przy wejściu jest mnóstwo kwiatów a każdy stół nakryty jest czystą ceratą. Miejsce bardzo schludne i czyste w dodatku z tanim i dobrym jedzeniem. I choć w Polsce nie zjadłabym w takim przybytku nic to tu będę wracać na 100% :-)
O ciekawostkach Egeru nie będę się rozpisywać. Zrobiłam to w poprzednim wpisie – tak, tym spacyfikowanym – dlatego teraz wymienię je w punktach a zdjęcia niech oddają to co niewypowiedziane.
 Ruiny starych łaźni tureckich – znajdują się przy tej samej uliczce jaka pnie się do góry od rynku. Niedawno otwarte dla zwiedzających ukazują pozostałości łaźni z XVII wieku
Pod kolor - żółte spodnie Escada ze sklepu Retro Club
                                    rozpinany sweter z nie istniejącego już sklepu Estilo
                            granatowa torebka marki Bally z vintagesklep.pl



















Zabytkowa apteka – tuż przy głównym placu Dobo Ter obok kościoła Minorytów. W oknach widać użytkowe szkło i ceramikę a także kilka urządzeń aptecznych. Natomiast ja polecam wejść do środka, gdzie Waszym oczom ukaże się zabytkowa kasa. Mówię Wam - coś pięknego i zachwycającego. Bez problemu można zrobić jej zdjęcie, Panie są bardzo wyrozumiałe w tym zakresie.
Kasa - miałam wielką ochotę zakręcić korbką, ale nie chciałam nadużywać cierpliwości farmaceutek :-)
Muzeum zespołu The Beatles- jest w Egerze od niedawna a my odkryliśmy je na sam koniec naszej wyprawy i dlatego nie wiem jak dokładnie wygląda w środku. Wiem natomiast, że na pewno zajrzę tam następnym razem bo bardzo lubię takie oryginalne muzea

Dolina Pięknej Pani – punkt obowiązkowy dla każdego miłośnika win. Piwnice winne otaczają ją z każdej strony a sympatyczni właściciele i pracownicy zachęcają do próbowania ich wyrobów. Trzeba uważać by próbowanie nie przeciągnęło się do samego rana :D

Ponad 700 letnia piwnica winna (prywatna w wprawdzie, ale warta wspomnienia) – to własność zaprzyjaźnionego z nami menagera ds. sprzedaży zagranicznej u jednego z czołowych producentów wina w Egerze. Ciekawy człowiek dla którego wino to nie tylko praca, ale i wielka pasja bez której zdaje się nie potrafi już żyć 


Coś dla pasjonatów staroci czyli antykwariaty: na zdjęciu poniżej mój łup znaleziony w morzu szkła i porcelany. Flakonik kompletny ze sprawną pompką – pełnia szczęścia dla takiej wariatki jak ja. Mało tego właściciel to kolejny znajomy, który następnego dnia kłaniał się na rynku i serdecznie nas pozdrowił

Stare kute bramy – znajdują na ulicy Kossuth pod numerem 9. Są to dwie kute ręcznie bramy autorstwa Henrika Fazola i powstały w latach 1759 – 1761. W bramie znajduje się budka ochroniarza, ale nie bójcie się. Na widok turysty sam wskazuje drogę do pięknych bram.
Żółte spodnie oraz moherowy sweter marki Escada

 Kawiarnia, gdzie można się napić kawy po turecku siedząc na najprawdziwszym dywanie


 Winiarnie i restauracje – nie wymienię każdej z osobna bo za długo by to trwało. Napisze tylko tak warto wszędzie zaglądać i rozmawiać. Jest dużo nowych miejsc wartych uwagi np. winiarnia widoczna na zdjęciu i tych które już na stałe zapisały się na mapie Egeru np. restauracja Senator (moja ulubiona gdzie chyba ani razu nie przejechałam się na zamawianym daniu)

A będąc w tym wspaniałym mieście warto skorzystać z noclegów w małych pensjonatach usytuowanych na ogół w dogodnych dla turystów miejscach. Moim ulubionym od lat jest pensjonat St Kristof ze względu na lokalizację – blisko na rynek i do Doliny Pięknej Pani– oraz na niezwykle istotny fakt, ze właścicielka świetnie mówi po angielsku i jest bardzo sympatyczna. Nigdy nie odmawia pomocy i chętnie udziela wszelkich informacji.

Na koniec zdjęcia maków i żurawi które zobaczyliśmy gdzieś za Tokajem. Niebywale płochliwe nie dały się sfotografować, ale ich widok zostanie mi w pamięci na zawsze. Byle do winobrania – czyli do września, bo dłużej bez wizyty w Egerze i okolicach nie wytrzymam