Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 kwietnia 2015

Prima Aprillis to nie żarty!



Piranie w Wiśle,  Elvis widziany na dworcu w Koluszkach, Polska  mistrzem świata w piłce nożnej -  takie newsy są tylko raz w roku – zgadnijcie pod jaką datą ?
Dniem żartów jest oczywiście 1 kwietnia, a dla mnie osobiście to dzień, który brutalnie uświadamia mi, ze właśnie stuknęła mi kolejna wiosenka. Wciąż młoda a jednak starsza… Nie będę się chwalić który rok życia mi wczoraj przybył, choć niewątpliwie jest to już „poważny” wiek

Urodziny spędzone we dwoje przy nastrojowym świetle egerskiej lampy z Wilhelmem spoglądającym na mnie ze ściany i muzyką z lat 50-60 płynącą w tle.. Ponieważ tak właśnie obchodzimy wiele ważnych dla nas okazji śmiem zakrzyknąć: domówki górą!

Kilka dni wcześniej mąż zaczął dopytywać się co bym w tym wyjątkowym dla siebie dniu zjadła. Pytanie jest jak najbardziej na miejscu bo choć bardzo lubię vintage to niewątpliwie dobra kuchnia plasuje się zaraz po nim. Dania jakie tego wieczoru jedliśmy już pokazałam na blogu, ale to świadczy o tym, ze za pewne rzeczy dałabym się dosłownie  pokroić bo tak bardzo je lubię.

Na przystawkę było foie gras z sorbetem z kiwi – delikatny smak gęsich wątróbek to coś za czym od dawna tęskniłam. Do tego węgierskie białe wino, gdzie z etykiety spogląda na mnie ulubiona aktorka ery złotego Hollywood to pełnia szczęcia i rozkosz dla podniebienia.  
Foie gras z sorbetem, wino i Marylin Monroe spoglądająca z etykiety białego wina

Potem pojawił się półmisek z krewetkami za jakie mogłabym dać się pokroić. Polane sosem słodko pikantnym były mocnym punktem programu.

Moje ulubione robaczki - pyszności
A na koniec coś co obydwoje bardzo lubimy: steki z cebulą szalotką przyrządzaną wg. przepisu Julii Child o jakiej był osobny post w towarzystwie Cabernet Franc z Egeru.

Niebo w gębie i mam tu na myśli każde z tych dań

Ponieważ to urodziny postanowiłam tego wieczoru założyć sukienkę w stylu boho prawdopodobnie z lat 70. Deseń kwiatów to tęsknota za wiosną i ferią żywych kolorów jakie ta pora roku ze sobą niesie. Na szyi mam korale jakie kiedyś lubiła nosić moja Mama do czasu kiedy korale porzuciła dla innych kamieni i biżuterii w zupełnie innym stylu. Szczęśliwie dla mnie  bo teraz to ja mogę cieszyć się niewątpliwą urodą czerwonego koralowca.

Korale od Mamy

Do sukienki pasuje bransoletka cloisonne w kolorach naszyjnika zakupiona w butiku Retro Club. 
branoletka wykonana techniką cloisonne

Chusta to jeszcze jeden dodatek z szafy Mamy, która stylem pasuje  tak do sukienki jak i MM z etykiety wina
Sukienka - Galeria Estilo, bransoletka - Retro Club, chusta i korale - szafa mojej Mamy
To były wspaniałe urodziny - kolacja z sercem przygotowana przez męża plus ulubione przeboje z lat 50 -60
Niech ten rok minie tak miło jak wczorajszy wieczór czego sobie  i Wam życzę

<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>

poniedziałek, 2 marca 2015

Moje miasto - Eger




Początek marca czyli teoretycznie jeszcze kalendarzowa zima, ale kiedy wyglądam przez okno nabieram awersji do tego okresu jaki jeszcze jakiś czas temu zimą był faktycznie. Za oknem szaro i buro, śniegu nie ma (zresztą słońca też jak na lekarstwo) – o przygnębienie teraz łatwiej niż kiedykolwiek indziej.
Nie chcę, aby aura za oknem miała nade mną przewagę dlatego postanowiłam dzisiaj zaprezentować Wam miejsce do którego uwielbiam jeździć ilekroć mam taką okazję. Doskonałe o każdej porze roku co przetestowałam na własnej skórze.
 Dzisiaj w cyklu „Podróże z retro klimatem” chciałabym opisać  węgierskie miasto - Eger, które przyciąga mnie do siebie już 10 rok z rzędu (skutecznie jak widać)
Egerska Starówka

Eger jest wart opisu bo jak w żadnym innym miejscu czuje się  tu nostalgiczny nastrój i efekt „zatrzymania czasu”. Jest tu pięknie odrestaurowana Starówka z siecią małych, krętych uliczek oraz zamek górujący nad okolicą. Mnie zamek przypadł średnio do gustu, za to uliczkami Egeru mogę się snuć godzinami i raczej mi się nie znudzi. Kuszą ciekawe knajpki z pysznym jedzeniem – w mojej ulubionej dodatkowo przyciąga widok z okien na rynek i klimatyczne wnętrze z nastrojowym światłem. Idealne miejsce na kolację z kochaną osobą.  Tuż obok nich można znaleźć małe i niepozorne z zewnątrz antykwariaty skrywające w swych wnętrzach małe skarby czyli raj dla takich maniaków vintage jak ja. Najlepsza historia łącząca mnie z tymi miejscami to zakup lampy do salonu. Niby nic takiego i co jakiś czas każdy nabywa taką rzecz do domu. Mnie wyróżnia czas zakupu – ponad 3 lata- i odległość między moim domem a owym sklepem. Lampa jaką zaprezentowałam w jednym z ostatnich postów to właśnie ów nabytek.
Najdłuższy czasowo zakup w moim życiu - z perspektywy czasu przyznaję, że bardzo udany
 Chodziła za mną odkąd tylko ją zobaczyłam i nie dawała spokoju przez kolejne lata. O tym, ze byłyśmy sobie pisane niech świadczy fakt iż wreszcie stanęła na swoim miejscu w salonie choć zajęło nam to 3 lata. Ostatnim razem wyszłabym z tego samego antykwariatu z aparatem z przełomu XIX/XX wieku w świetnym stanie! Jedyne co mnie powstrzymało to myśl co z nim zrobię już w domu bo salon nasz nie jest taki znowu wielki. Dziś trochę tego żałuję bo takich rzeczy nie spotyka się na co dzień (najwyżej w muzeum pod czujnym okiem kamer i pracowników i na dodatek jeśli nie za szkłem to z dużej odległości co dla mnie krótkowidza jest problematyczne). Tutaj stał sobie na stoliku jakby nigdy nic i do woli mogłam mu się przyglądać co nie ukrywam sprawiło mi dużo radości. Od czasu do czasu trafiam tam na ciekawe szkło, które postanowiłam zaprezentować poniżej.
mały ułamek tego co można znaleźć w egerskich antykwariatach

Inną osobliwością Egeru są termalne baseny, ale nie jakieś tam zwyczajne. Mam na myśli łaźnie tureckie i zapewniam, ze tego klimatu nie ma żaden inny współczesny obiekt. Łaźnie  tureckie stanowią część kompleksu basenów i są stosunkowo małe – 3 baseny z leczniczą wodą o zróżnicowanych temperaturach. Piękne wnętrza zabytkowej łaźni przenoszą w zupełnie inny świat a relaks w nich to autentyczny odlot w krainę spkoju. 
Jeden z basenów w łaźni tureckiej

Oprócz kąpieli można tu na własnej skórze doświadczyć masażu hamam czyli tureckiego rytuału oczyszczania. Wychodzę z założenia, że znacznie ciekawiej odkrywa się nieznane miejsca po kawałku bo wtedy za każdym razem można zobaczyć i poznać coś ciekawego. Tak właśnie jest z owym masażem hamam – nie doświadczyłam go będąc w basenach i wciąż jest mi on nieznany. Do czasu zapewniam Was – moja ciekawość nowego i nieznanego jest tak wielka, że zapewne przy następnej wizycie w Egerze chętnie przekonam się o nim na własnej skórze.
Ciekawostek Eger ma mnóstwo, ale jeszcze jedno miejsce warte jest uwagi. Docenią je zwłaszcza miłośnicy wina i niewymuszonej przyjacielskiej atmosfery. Dolina Pięknej Pani bo o niej teraz mowa jest położona nieco dalej od centrum- jakieś 15 minut spacerem. Niemniej klimat jaki w niej panuje wart jest tego spaceru – dużo piwnic z winami a przed niemal każdą stoją stoły i ławy do siedzenia na zewnątrz. Sprzyja to zarówno degustacji miejscowych wyrobów jak i zawieraniu nowych znajomości.
Dolina Pięknej Pani w Egerze

A tak bawią się ci, którzy degustują wina węgierskie w Dolinie Pięknej Pani - jest muzyka, wino i śpiew

Relaks w jednej z piwnic w Dolinie Pięknej Pani

 Są tu restauracje warte polecenia – kilka znajduje się w piwnicach tufowych a do posiłków przygrywają muzycy ubrani w tradycyjne stroje. Coś dla ucha, oka i podniebienia czyli szczyt szczęścia.

W Egerze zwiedziliśmy kilka pensjonatów, ale zaprzyjaźniliśmy się z przemiłą i doskonale mówiącą po angielsku (co na Węgrzech nie jest bez znaczenia) właścicielką St Kristof Panzio.
Ulubiony pensjonat w Egerze - nie bez znaczenia jest lokalizacja bo stąd wszędzie jest blisko

 Pomogła nam kilka razy w załatwianiu codziennych spraw, a my w ramach umocnienia przyjaźni polsko-węgierskiej przetłumaczyliśmy jej stronę  internetową na polski i prowadzimy fanpage na Facebooku gdzie znajdziecie więcej zdjęć i ciekawostek z Egeru.

Egeszegedre jak mówią Węgrzy
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>