Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urodziny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urodziny. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 marca 2016

Dziewczyna gangstera

Zawsze chciałam być dziewczyną gangstera – pomyślałam zgięta wpół nad wanną kończąc czynność wybitnie nudną i monotonną – pranie ręczne. Pytanie tylko czy naprawdę i 
czy ZAWSZE chciałam być dziewczyną gangstera? Nie, nie sądzę by taka rola kiedykolwiek mnie pociągała. Za to zawsze kiedy ciekawy film przenosi mnie w epokę sprzed lat lubię się zastanowić  jakby to było gdybym żyła w tym samym czasie i miejscu.
Kiedy wraz z mężem jakiś czas temu oglądaliśmy film „Chłopcy z ferajny” nagle w naszych głowach pojawiła się z głośnym brzdękiem złota myśl zupełnie jak w kreskówkach.  Oboje doszliśmy do wniosku, że chcemy przenieść klimat tych czasów w swoje 4 ściany.
Okazją, która pomogła wcielić pomysł w życie były urodziny mej brzydszej połówki. Żeby nie skończyło się  na tak zwanej lepszej kolacji zmieniliśmy  nasz salon w wielkiej płycie w ekskluzywny klub rodem z lat 70-tych, a okrągły stół po prababci w stolik, przy którym spędzali długie noce „Chłopcy z ferajny”  w towarzystwie efektownych dziewczyn,  w dymie cygar, oparach whisky oraz blasku przyćmionego światła odbijającego się w wiaderku z szampanem.  Klimatu dopełniła ścieżka dźwiękowa z filmów „Chłopcy z ferajny” oraz „Ojciec chrzestny”.

Mając na uwadze, że chcemy poczuć klimat gangsterski to dżinsy odpadły w przedbiegach. Mąż założył białą koszulę i spodnie w kant w prążki, a do tego czarne szelki i wzorzysty krawat. Prezentował się fantastycznie zwłaszcza kiedy zapalił cygaro J

Mnie przypadłą rola „dziewczyny gangstera”, choć teraz po fakcie doszłam do wniosku, że za mało zaszalałam z dodatkami. Odkryłam jednak wielki potencjał i urodę „małej czarnej” z lat 60 pokazującej, że kiedy nie ma dekoltu na wierzchu i odkrytych ramion też można wyglądać kobieco. 




Do sukienki postanowiłam założyć wielka złotą broszkę w kształcie kilku sznurów połączonych ze sobą, złotą bransoletę, wielkie spiralne kolczyki i okazały pierścionek z oczkiem „a la diament” J
Do tej roli najbardziej pasował pierścionek od Sarah Coventry.

Buty jakie widzicie to ciekawostka w moich obuwniczych zbiorach. To złote klapki marki Terry de Havilland kupione niegdyś w Retro Clubie.
























Dopełniały całości stroju na wieczór i idealnie wpasowały się styl „a la król Midas” czyli im więcej złota i połysku tym lepiej. Zabrakło wymyślnej fryzury a’la kapusta i mocnego makijażu, ale post piszę JA czyli ktoś kto sobie samej potrafi świetnie umalować jedynie usta i związać włosy w nieskomplikowany kucyk… Obiecuję sobie już od dłuższego czasu, ze wreszcie skrócę włosy i może ten radykalny krok ułatwi mi życie choćby w tym małym zakresie

Kiedy skończyliśmy jeść delikatne foiegras i wyborne steki, nadszedł czas na deser. Nie jestem osobą palącą, ale kolorowe papierosy Sobranie widoczne na zdjęciu skusiły mnie na tyle skutecznie by tego wieczoru dać się ponieść z prądem :D

Pokój w jakimś momencie wypełnił dym papierosów i cygara (o zapachu już nic nie mówię) i to był ten czas kiedy oboje doszliśmy do wniosku, że jeszcze za wcześnie na oddanie się w objęcia Morfeusza. 
Wieczór zakończył film i byli to oczywiście „Chłopcy z ferajny” J
Wszystkiego naj bohaterze tego wieczoru J


czwartek, 2 kwietnia 2015

Prima Aprillis to nie żarty!



Piranie w Wiśle,  Elvis widziany na dworcu w Koluszkach, Polska  mistrzem świata w piłce nożnej -  takie newsy są tylko raz w roku – zgadnijcie pod jaką datą ?
Dniem żartów jest oczywiście 1 kwietnia, a dla mnie osobiście to dzień, który brutalnie uświadamia mi, ze właśnie stuknęła mi kolejna wiosenka. Wciąż młoda a jednak starsza… Nie będę się chwalić który rok życia mi wczoraj przybył, choć niewątpliwie jest to już „poważny” wiek

Urodziny spędzone we dwoje przy nastrojowym świetle egerskiej lampy z Wilhelmem spoglądającym na mnie ze ściany i muzyką z lat 50-60 płynącą w tle.. Ponieważ tak właśnie obchodzimy wiele ważnych dla nas okazji śmiem zakrzyknąć: domówki górą!

Kilka dni wcześniej mąż zaczął dopytywać się co bym w tym wyjątkowym dla siebie dniu zjadła. Pytanie jest jak najbardziej na miejscu bo choć bardzo lubię vintage to niewątpliwie dobra kuchnia plasuje się zaraz po nim. Dania jakie tego wieczoru jedliśmy już pokazałam na blogu, ale to świadczy o tym, ze za pewne rzeczy dałabym się dosłownie  pokroić bo tak bardzo je lubię.

Na przystawkę było foie gras z sorbetem z kiwi – delikatny smak gęsich wątróbek to coś za czym od dawna tęskniłam. Do tego węgierskie białe wino, gdzie z etykiety spogląda na mnie ulubiona aktorka ery złotego Hollywood to pełnia szczęcia i rozkosz dla podniebienia.  
Foie gras z sorbetem, wino i Marylin Monroe spoglądająca z etykiety białego wina

Potem pojawił się półmisek z krewetkami za jakie mogłabym dać się pokroić. Polane sosem słodko pikantnym były mocnym punktem programu.

Moje ulubione robaczki - pyszności
A na koniec coś co obydwoje bardzo lubimy: steki z cebulą szalotką przyrządzaną wg. przepisu Julii Child o jakiej był osobny post w towarzystwie Cabernet Franc z Egeru.

Niebo w gębie i mam tu na myśli każde z tych dań

Ponieważ to urodziny postanowiłam tego wieczoru założyć sukienkę w stylu boho prawdopodobnie z lat 70. Deseń kwiatów to tęsknota za wiosną i ferią żywych kolorów jakie ta pora roku ze sobą niesie. Na szyi mam korale jakie kiedyś lubiła nosić moja Mama do czasu kiedy korale porzuciła dla innych kamieni i biżuterii w zupełnie innym stylu. Szczęśliwie dla mnie  bo teraz to ja mogę cieszyć się niewątpliwą urodą czerwonego koralowca.

Korale od Mamy

Do sukienki pasuje bransoletka cloisonne w kolorach naszyjnika zakupiona w butiku Retro Club. 
branoletka wykonana techniką cloisonne

Chusta to jeszcze jeden dodatek z szafy Mamy, która stylem pasuje  tak do sukienki jak i MM z etykiety wina
Sukienka - Galeria Estilo, bransoletka - Retro Club, chusta i korale - szafa mojej Mamy
To były wspaniałe urodziny - kolacja z sercem przygotowana przez męża plus ulubione przeboje z lat 50 -60
Niech ten rok minie tak miło jak wczorajszy wieczór czego sobie  i Wam życzę

<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>

niedziela, 15 marca 2015

Oyster's party



Rozmyślając nad treścią tego wpisu zaczęłam gdybać czy tylko dzieci są ciekawskie i lubią poznawać wszystko co nowe i im nie znane? Być może, ale w tej teorii trafił się właśnie wyjątek – chlubny oczywiście i absolutnie nietuzinkowy – inny być nie może skoro mowa o mnie. Tak skromność to moje drugie imię a ciekawość trzecie.
Czego dotyczyła ta ciekawość? Odpowiedź krótka niczym osławiony już życiorys Zenka – kuchni. O tym, że nie gotuję już pisałam. Nie jest to jednak przeszkodą w próbowaniu nowych dań i poznawaniu nowych smaków zwłaszcza jeśli za męża ma się faceta kochającego gotować. Jest jeszcze dużo potraw jakich nie znam a chciałabym poznać, jednak jedna konkretna nie dawała mi spokoju już od dłuższego czasu. Musiałam wreszcie zmienić ten stan rzeczy a idealną okazją ku temu okazały się urodziny. Nie, nie moje a mego męża, które choć spędzone w zaciszu domowym to takie znów skromne nie były.
Czy już wystarczająco wzbudziłam Waszą ciekawość o jakim daniu chce napisać? Jeśli tak to mogę zdradzić, że chodzi o ostrygi. 

Ostrygi, które nie mają przede mną żadnych tajemnic
Być może ktoś teraz wzdrygnie się z obrzydzenia a ktoś inny zastanowi  tak jak ja jak to cholerstwo smakuje? Powiem Wam krótko: to był hardcore level 3 5 a nawet 10, ale mimo wszystko jestem z siebie dumna. Dumna bo spróbowałam i już nikt nie zaskoczy mnie rozmową na ich temat. Dumna bo wyglądają obrzydliwie a jeszcze gorzej pachną (nie jestem jakoś mocno czuła na zapachy, ale zapach świeżych ostryg dosłownie mnie powalił) a mimo to zjadłam 2 z 3 jakie przypadały na głowę. Za trzecią dostałam dużą ilość krewetek, które naprawdę uwielbiam.
Teraz chciałabym doprecyzować: otóż urodziny męża to nie były same ostrygi i na tym koniec imprezy. Zastanawiając się nad tym co byśmy zjedli w ten szczególny dzień doszliśmy do wniosku, że egzotyka to jest to i taki kierunek obraliśmy.  Na początek były ostrygi z białym winem (Chardonnay z Egeru) i sosem  mignonette (cebula szalotka i ocet balsamiczny, pieprz), potem krewetki w sosie chili słodko-pikantnym a na koniec ryba zapiekana po prowansalski z bakłażanem pomidorami cebulą i czarnymi oliwkami. Niebo w gębie mówię Wam – zdjęcia niech podziałają na apetyt.
Jedzenie, które patrzy choć nie ucieka z talerza czyli krewetka we własnej osobie

Danie główne urodzinowego dnia

Przy okazji przygotowań do urodzin zaczęłam się zastanawiać które z nas tj. ja czy mąż ma już większego hopla na punkcie vintage.. Urodziny spędzone we dwoje w domu, ale nie znaczy to, że wyciągnięta bluza od dresu i takież spodnie to idealne ubranie na taką okazję. Zwłaszcza w obliczu tak niecodziennych „gości” na stole jak ostrygi! Mąż zapowiedział, że skoro to jego urodziny a vintage zaczął odgrywać w naszym życiu dość znaczącą rolę to on chciałby abym podkreśliła ów dzień strojem vintage. Tym bardziej, że ów vintage wylewa się z szafy, ale nie myślcie, że to sprawę ułatwia. Co to to nie! Pół dnia debatowałam co będzie się dobrze prezentować a jednocześnie za bardzo nie wygniecie czy pobrudzi. Wybór padł na piękną sukienkę z butiku Retro Club przywodzącą na myśl lata 20/30. Kiedy założyłam na szyję perełki znane z postu o Julii Child i czarne szpilki (przecież kapcie nie pasują ni w ząb ani do kolacji ani do sukienki a tak w ogóle to tylko siedziałam w nich przy stole) wyszedł mi całkiem zgrabny strój nieprawdaż?


Sukienka o kroju z lat 20/30 - butik Retro Club, naszyjnik- butik Retro Club, szpilki marki Servas - butik Vintageladies.pl
Tak sukienka prezentuje się w okazałości

Jedyne zastrzeżenia mam do własnej fryzury, która niebawem trafi „pod topór” fryzjerki i niczym przyroda będzie mieć szanse na nowe odrodzenie. Chyba ręce mam za krótkie bo upiąć je w coś sensownego to nadludzki już wysiłek!

Tak więc moi drodzy nie bójcie odkrywać się nieznanych Wam lądów – czy tak jak w moim przypadku- nieznanych Wam smaków. Nie wiem czy mi się to uda, ale teraz chodzi za mną coś na kształt homara, langusty lub kraba.  A mężowi, który jest pierwszym czytelnikiem i recenzentem życzę oprócz nieustającego uczucia miłości do autorki aby podobne uczucie zamiłowania do gotowania zwłaszcza nowych dań nigdy mu nie minęło
Urodziny spędzone iście po szampańsku
<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13918531/?claim=b2wvqascq2c">Follow my blog with Bloglovin</a>